wtorek, 18 listopada 2008

odszedłszy mając lat 71

wiele zgłoszono zamówień i uwag mniej lub bardziej konstruktywnych i zachwytów i pień. ale jako że jestem panem i władcą tego kawałka waszego ekranu, to będzie najpierw o czym innym.
dziś się dowiedziałem, że wyglądam na 100% belga. jako że jestem zapiekłym fanem herkulesa piorot, to odebrałem to jako komplement. a swoją drogą, to herkules pochodził raczej w walonii i ciekawe czy znał niderlandzki? to jedno z tych pytań, które pewnie pozostaną bez odpowiedzi.

prośba od czytelnika: najwspanialszy, ukochany, najdroższy, najmądrzejszy i najprzystojnieszy jarosławie, opisz proszę jak działa tu biblioteka.
cytuję dosłownie. do-sło-wnie.
otóż, biblioteka miejscowa, spelnia wiele kryteriów z mini traktatu umberto eco "o bibliotece". nie można książek brać do domu. można kserować, ale się zbankrutuje. żeby wziąc z półki i przjejrzeć przy regale trzeba wypisać kwit, na którym pytają o milion rzeczy, jest jedna toaleta, na parterze, a pieter trzy. (ja dotarlem do trzeciego, moze jest więcej). starają się więc, by jak najrzadziej odwiedzać, i kalać dostojne dzieła profańskimi paluchami. tak trzymać!
a kiedy już uda się wypisać kwit, zdobyć zakładkę czerwoną, plastikową i umieścić w miejscu wybranej książki można się udać do własnego stolika. po dojściu do tegoż okazuję się, że jakiś mniej lub bardziej kolorowy żak podsiadł nas. wobec czego szukamy innego stolika. ale to nie wszystko, trzeba wypisac nowy kwit, że książka od teraz nie bedzie na stole 02.03 - jak planowaliśmy - ale przy 01.18, bo jedyne miejsce, przy ktorym nikogo nie ma.
po zakończonej pracy książkę odkładamy na wózek. i jak zawsze kij ma co najmniej dwa końce. bo, jeśli faktycznie nie ma się pojęcia o rozkładzie książek, to może lepiej położyć na wózek i iść na frytki z majonezem, ale jak ma się choć średnie pojęcie o sygbaturach i wzięło się książkę na 5 sekund, żeby przepisac jedno zdanie, to uważam nawet za altruizm odnieść ją tam skąd się wzięło.
polacy ponoć narzekają. nie, nie narzekam przecież. ale za to jaki tu mają zbiór książek, to szapo-ba! jest np. książka, która doprowadziła pewnego zacnego profesora teologii w poznaniu najpierw w ramona beaty anny, a potem aż na bezdroża piekielne, kiedy to ogłosił, że Jezus bogiem nie był. choć to nieuczyciwe uproszczenie, ale w sumie. w zeszłą wigilię był widziany na motorze w kowbojskim kapeluszu. nie, nie rozgłaszam plotek.
wspomniana książka to psychologiczna interpretacja pism pawłowych gerda theissena. fajna książka. i dostępna ot, tak. nie ma działu libri prohibiti, który swego czasu uwielbiałem penetrować. i nie pamiętam, że już się zachwycałem, że tu całe pólki regałowe na każdy werset świętego pisma, a moja chełpiąca się przed całym światem biblioteka nie ma nawet po jednej na każdy wers. a jak już sią znajdzie, to wydana przed 1950. nie, nie narzekam, żeby nie było.
na lekcji niderlandzkiego posłuchałem dziś piosenki. taka sobie, frywolna, piosneczka. ale jakoś mnie zachwyciła. i notkę dedykuję właśnie w hołdzie zmarłemu przed paroma dniami Wannesowi Vad De Velde. w piosence chodzi o to, o co w każdej piosence, może poza jakimiś nibyupobożnionymi bełkotami sacro-polo. on sie ma chętkę się zgubić w nocy na ulicy i szuka rozrywki na którą go nie stać. ale czasem lepiej nie wiedzieć, o czym jest, bo się przestaje podobać.
dla zainteresowanych http://www.youtube.com/watch?v=Zsz2zWSg6X4
a niby ten niderlandzki to taki nieromantyczny, aseksualny i taki toporny, a mi serce szybciej bije jak ją słyszę. i ta piosenka to taki symbol belgii, bo połow zwrotek jest po niederlandzku, połowa po francusku. może ludnościowe proporcje tak się nie rozkładają, ale nic to!
a co do jeszcze rozkładów procentowych: to niemal 3/4 autochtonów przynależy do jedynego świętego kościoła rzymskiego, bo jako niemowlęte ochrzczono ich w tymże, połowa się z tymże utożsamania, co trzeci sądzi, że jakiś bóg/bogowie maczali palce w stworzeniu świata, a praktykuje dwóch do czterech na stu.
o królu i aborcji, o świętym kamieniu brukowym i żydokatolewie w następnym odcinku.
bo nie mogę skończyć.

Brak komentarzy: